Pies - najlepszy przyjaciel człowieka. Każdy z nas miał kiedyś do czynienia z psiakiem, każdy rzucał mu patyk lub piłkę. Ale czy pies wpisuje się w strategię przetrwania? Czy pies dla preppersa będzie pomocą czy dodatkowym obciążeniem?
Zacznijmy może od wad. Pies ma swoje wymagania - trzeba go nakarmić, wyprowadzić, zadbać o jego zdrowie. To są koszty, czas ale to również jest miejsce które musicie poświecić na trzymanie jego karmy. Czy to wszystko ma sens?
Według mnie - zdecydowanie tak. Wysiłek poświęcony w utrzymanie psa w dobrej kondycji może zwrócić Wam się wielokrotnie - musicie tylko dobrze wybrać psa którego będziecie mieli i troszkę nad nim popracować. Chodzenie z psem na spacer (choć czasem się wybitnie nie chce, na przykład ze względu na pogodę) to ruch, którego w dzisiejszych czasach mamy zdecydowanie za mało. Samo towarzystwo psa podnosi na duchu - co może być ważne nie tylko w trudnych czasach ale po prostu gdy wrócicie z pracy po ciężkim dniu. Wtedy widok merdającego ogona cieszącego się na Wasz powrót na pewno poprawi Wam humor.
OK, czas przejść do kwestii przygotowań. Po co wiec Wam pies? Po pierwsze - morale. Towarzysz codziennych zmagań z sytuacją zdecydowanie poprawi Wam nastrój.
Po drugie - ostrzeganie. Pies ma znacznie lepszy słuch i węch, potrafi ostrzec Was przed czającym się niebezpieczeństwem. Wyczuje inne zwierze, wyczuje obecność człowieka, da sygnał. Co ważne - stanie się tak nie tylko w scenariuszu post apokaliptycznym - pies da sygnał również gdy ktoś będzie kręcił się koło Waszych drzwi, grzebiąc przy zamku.
Po trzecie - kwestia obronna. Dobrze wyszkolony pies odpowiednich rozmiarów jest groźną bronią. Choć z tym rozmiarem to różnie bywa - słyszałem historie o pekińczykach, które były używane jako psy obronne ostatniej szansy - ich niewielki rozmiar sprawiał, że mieściły się w rękawach cesarza, skąd dokonywały ataków zaskakując napastnika. OK, część z Was pomyśli sobie, że to jak walczyć z przerośniętym chomikiem, ale pies, nieważne jak wielki - ma w sobie coś z wilka. Zajadłość i upór podsycony odpowiednim szkoleniem może nie robiły z nich bezwzględnych zabójców, ale swoim atakiem zajmowały napastnika "kupując" czas straży cesarza niezbędny do ich przybycia na ratunek.
Po czwarte - kwestia polowań, Jeśli ktoś wykorzystuje psy do polowań - wie jak mogą być pomocne.
Teraz pewnie wielu z Was stwierdzi że zdecydowanie nie ma czasu ani miejsca na tak dużego i ułożonego psa. Tyle, że pies nie musi przecież spełniać wszystkich powyższych wymogów. Jeśli nie macie możliwości wyszkolić psa na obronnego, jeśli nie macie miejsca na dużego psa, jeśli nie jesteście myśliwymi - według mnie - i tak zalety posiadania psa będą przeważały nad niedogodnościami.
Powiem wam jak jest u mnie. Mój pies ledwo sięga mi do kolana, jest łagodny jak baranek - prędzej uszkodzi kogoś podskakując z radości niż ugryzie. Walor obronny? W skali od zera do pięciu - jakieś minus trzy. Czy to oznacza, że jest to pies kompletnie bezużyteczny? Nie - wręcz przeciwnie. Niewielki rozmiar sprawia, że nie je za dużo - worek karmy wystarcza na 3 miesiące. Gdy otwieram nowy worek karmy - zamawiam od razu kolejny. To sprawia, że mój pies zapasu jedzenia ma więcej niż niejeden preppers.
Kompletny brak agresji nie oznacza braku czujności. Dzwonek do drzwi, szarpniecie za klamkę czy osoby kręcące się po korytarzu - pies reaguje na to wszystko szczekaniem. OK, jest to szczekanie z radości ("goście idą, ktoś nowy mnie pogłaska") ale nie mniej - jest to szczekanie. Obudzi, zwróci mogą uwagę, ostrzeże przed niebezpieczeństwem. A i potencjalny intruz słysząc psa za drzwiami będzie wiedział, że nie wejdzie niepostrzeżony - a więc jest szansa że odpuści i pójdzie szukać innego łupu.
Biorąc pod uwagę możliwości lokalowe (psa wziąłem jak mieszkałem w kawalerce), czasowe, umiejętności tresury itp. wiedziałem, że nie mam co liczyć na owczarka niemieckiego, amstafa czy cane corso - to zdecydowanie nie były psy dostosowane do moich warunków, potrzeb czy umiejętności. Ale decydując się na niewielkiego kundelka i pracując z nim sprawiłem, że pies nie tylko jest mi towarzyszem ale również pełni znaczącą rolę w moim planie przygotowań. Pokazuje swoje zalety również na co dzień - ostrzegając przed obcymi kręcącymi się pod drzwiami.
W ramach ciekawostki powiem Wam, że mój pies ma również swoje wyposażenie survivalowe. Ale to już temat na kompletnie inny wpis. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!
masz okropnego psa :)
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimowy,
UsuńOkropny to mocne słowo. Tak jak napisałem - jeśli patrzeć na niego przez pryzmat tradycyjnych psich zadań - słaby z niego pies. Ale jeśli spojrzeć pod kątem moich możliwości i zadań które przed nim stawiam - spisuje się na medal. Można powiedzieć, że jest to idealnie dobrane narzędzie do celów jakie założyłem. A i mordkę ma nie najbrzydszą ;)
Pozdrawiam
Bushmot
mordka mordką ale okropny dalej to pies :)
OdpowiedzUsuń