Niedawno z wielką pompą opublikowano długo zapowiadany Poradnik Bezpieczeństwa. Znajdziecie go na stronach gov.pl (tutaj link), a jeśli nie chcecie go szukać - nic straconego - otrzymacie go pocztą wprost do Waszej skrzynki. Czy warto się nim zainteresować?
Cóż - wszystko zależy z jakiej perspektywy na niego patrzycie... Jeśli czytacie mojego bloga - z pewnością już podobny plecak (lub nawet lepszy...) macie przygotowany. Natomiast z pewnością przejrzenie tego dokumentu będzie dla Was przypomnieniem, swego rodzaju listą kontrolną - warto zajrzeć, sprawdzić czy czegoś się nie pominęło i tyle.
Jeśli natomiast taki poradnik trafi do rąk przeciętnej osoby - będzie to dobra podstawa do rozpoczęcia przygotowań.
Ale patrząc na temat całościowo - tu już mam pewien problem z jego jednoznaczna oceną. Może inaczej - mam problem z oceną całej akcji związanej z tym poradnikiem... Ale po kolei.
Sam poradnik nie jest zły, naprawdę. Zawiera podstawy, które warto wiedzieć, opisuje podstawowy ekwipunek, który warto posiadać - jest OK. Co ważne - całość bardzo dobrze mieści się w ramach społecznie przyjętych - to znaczy nikt nie uzna tego poradnika za nieracjonalny bądź stworzony przez człowieka z wizją "apokalipsy zombie". Napisany jest tak, aby trafić do szerokiego odbiorcy, który nie interesuje się survivalem, nie jest preppersem, po przeczytaniu go nie uzna treści za efekt paranoi autora i może się zastosuje do zawartych w nim sugestii. Nie jest za długi, jest sporo rysunków - nie będzie problemu z przekazem treści w nim zawartej. Niektórzy mogą mu zarzucić mało treści jak na 54 strony - ale, według mnie, to nie praca magisterska - on ma trafić do ludzi i nie może zniechęcać ilością tekstu do przeczytania.
Czyli jest bardzo dobrze? Niestety, nie. W kwestii technicznej - zabrakło kilku rzeczy, które powinny się tam znaleźć. Pierwsze na co zwróciłem uwagę to kwestia kuchenki do gotowania, kubka i łyżki - według mnie powinny się one znaleźć na tej liście, zarówno jako element wyposażenia domu (kuchenka) jak i plecaka ewakuacyjnego (kubek i łyżka). W domu, przy awarii gazu czy prądu taka kuchenka turystyczna zapewni Wam ciepły posiłek. A ciepły posiłek to po pierwsze - podniesione morale, po drugie - możliwość ogrzania się od środka, po trzecie - zwiększy spektrum zapasów które możecie przygotować. Nie mówię tu o gotowaniu trzydaniowego obiadu, ale zalanie gorącą wodą jakiejś owsianki czy zupy instant (wiem, niezdrowe, ale to sytuacja awaryjna, prawda?), możliwość zrobienia kawy czy herbaty, podgrzanie dziecku mleka - to są możliwości które są nie do przecenienia. Taka kuchenka i dwa-trzy kartusze naprawdę podniosą komfort oczekiwania na pomoc przez te kilka dni.
A kubek i łyżka w plecaku awaryjnym? Tutaj też chodzi o komfort. Jeśli będziecie musieli się ewakuować gdzieś - możliwość wypicia herbaty czy zjedzenia zupy własną łyżką, z własnego kubka (ok, powinien być ciut większy...) będzie również pozytywnie na Was wpływała. A jak to upakować? Łyżka to nie problem, a co z kubkiem? Tu widzę dwie możliwości - albo kubek składany (na przykład taki) albo kubek wpasowany w manierkę na wodę. Ten drugi ma tą przewagę, że jest metalowy - można więc postawić go na ogniu i wykorzystać do podgrzania czegoś czy przegotowania /dezynfekcji wody...
Brakło mi również sznurka lub taśmy naprawczej (ta znajduje się w liście wyposażenia domu, ale powinna być również w plecaku). Przecież sprzęt ma zazwyczaj tendencję do tego aby zawieść w najmniej dogodnym momencie - możliwość dokonania podstawowych napraw (np związania ramiom plecaka), doczepienia czegoś do plecaka czy podklejenia rozerwanego elementu odzieży będzie istotna.
Drobiazgiem, o którym warto wspomnieć, jest kwestia finansowa. Najdroższym elementem jest chyba filtr do wody, ale żeby zebrać taki plecak - potrzebne będzie i tak ładne kilkaset złotych... nie ma przecież sensu kupować scyzoryka za 15zł (widziałem takie na dziale survivalowym w jednym z marketów... dramat...) - lepiej zainwestować trochę więcej w sprzęt który nie rozpadnie się od razu. A ponieważ dokument skierowany jest głównie do osób, które nie myślały wcześniej o przygotowaniach - skompletowanie takich plecaków dla czteroosobowej rodziny będzie już wyzwaniem. Może warto było umieścić chociażby info, że lepiej zacząć już teraz, nawet jeśli plecak nie będzie miał wszystkiego co wymienione, a potem uzupełniać go w miarę możliwości? I że przy ewakuacji całej rodziny - nie każdy musi mieć radio na korbkę czy filtr do wody (czyli te droższe elementy) a można zacząć od pojedynczych sztuk w rodzinnym ekwipunku? OK, rozdzielenie się będzie oznaczało utratę części sprzętu, ale póki nie uzbieracie na 4 kompletne plecaki - taki podział będzie znacznie lepszy niż cztery radia na korbkę i zero filtrów...
Jak już jesteśmy przy plecaku - brakło informacji, że powinien być to plecak turystyczny/szkolny, zdecydowanie nie "militarny". Chodzi o to, żeby nikt nie pomylił Was z żołnierzem czy partyzantem. Jesteście cywilami i macie być tak cywilni jak to możliwe. OK, podczas ewakuacji z powodu pożaru czy powodzi nikt na to patrzył nie będzie, ale sprzęt niech będzie uniwersalny, na różne sytuacje.
I na koniec kilka słów na temat całej akcji związanej z poradnikiem. Trzymając się z daleka od polityki - nie za bardzo rozumiem dlaczego taki poradnik powstał. To znaczy - rozumiem potrzebę przygotowań (przecież je opisuję i sam staram się być gotowy), ale nie rozumiem do końca otoczki przy wprowadzaniu poradnika. Przecież RCB stworzyło swój poradnik ponad trzy lata temu (link do mojej analizy znajdziecie tutaj). Czy ten nowy poradnik jest lepszy? Według mnie - tak, jest trochę lepszy. Ale czy na tyle, żeby aż tak go promować? Zdecydowanie nie. Rozumiem, że poradnik ten będzie miał za sobą "efekt nowości" - ktoś go przeczyta, może kogoś skłoni do poczynienia przygotować (oby..) a może ktoś odłoży go na półkę i zapomni o nim po tygodniu. Bo powiedzmy szczerze - czy gdyby społeczeństwo było przygotowane po pierwszym poradniku (RCB) potrzebny byłby drugi? Chyba nie. A skoro drukujemy drugi bo pierwszy nie zadziałał - to jaka jest szansa że ten drugi zadziała i skłoni społeczeństwo do działania? Przecież ten pierwszy powstał tuż po rozpoczęciu wojny za naszą granicą - społeczeństwo było wtedy w kompletnie innych emocjach, gotów jestem stwierdzić, że wtedy padł na podatniejszy grunt niż ten obecny teraz. Po co więc kolejny poradnik, który prawdopodobnie wyląduje na półce obok poprzedniego? Czy nie lepiej przeznaczyć te pieniądze na inne działania promocyjne? Może jakieś pikniki informacyjne, może szkolenia w powiatach... opcji jest wiele. I myślę, że kolejna książeczka, tym razem rozesłana do domów, niewiele niestety zmieni w stanie przygotowania naszego społeczeństwa.
Jeśli jesteście zainteresowani tematem - zapraszam oczywiście do śledzenia mojego bloga. Poświeciłem już sporo miejsca przygotowaniom i będę nie raz wracał do tematu. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz