niedziela, 27 czerwca 2021

Zapasy na ciężkie czasy. Część czwarta - światło

W jednym z wcześniejszych postów napisałem, ze survival to nie tylko spędzenie tygodnia w lesie z nożem, krzesiwem i niczym więcej. Jest to całość działań mająca nam zapewnić przetrwanie, o ile to możliwe w komforcie, do czasu aż zagrożenie minie lub nadejdzie pomoc. W poprzednich odcinkach opisałem podstawowe potrzeby, dziś skupimy się na awaryjnym oświetleniu. 

Przygotowując się na sytuacje awaryjne latarka jest jednym z przedmiotów, które przychodzą na myśl jako pierwsze. Co prawda w dzisiejszych czasach w codziennym użyciu ten element stracił na znaczeniu (przecież każdy ma latarkę w smartfonie...), ale ja nie mogę się zgodzić z taką podejściem i to zarówno w przypadku edc (mam zawsze przy sobie latarkę) jak i w przypadku survivalu. 

Latarki w smartfonach są dość słabe, a przede wszystkim zależne od baterii smartfona (a te lubią się rozładować w najmniej oczekiwanym momencie). Oczywiście, nie mam problemu, aby skorzystać z niej szukając drobiazgu który wpadł pod kanapę (choć nawet taka czynność nie jest najwygodniejsza ze względu na rozmiary i umiejscowienie latarki w telefonie), kiedyś nawet zdarzyło mi się szukać awarii w samochodzie przy świetle ekranu telefonu (stare czasy, latarka mi wysiadła, a stary telefon nie miał wbudowanej latarki). Ale biorąc pod uwagę nawet sam komfort użytkowania - wygodniejsza zawsze będzie latarka niż smartfon. 

Pamiętać należy, ze powyższe tyczy się sytuacji codziennych - takich, które zdarzają się w standardowych okolicznościach. Bo jeśli drobne wpadną wam pod kanapę - możecie śmiało poświecić sobie telefonem, przecież za chwilę podłączycie go do ładowarki, prawda? A co jeśli nie będzie prądu przez kilka dni? Czytałem gdzieś, że największym problemem są transformatory -  w przypadku uszkodzenia tych największych wymiana może trochę potrwać... Analizą sytuacji braku prądu i jej konsekwencjami będę się zajmował w jednym z następnych wpisów, dziś skupimy się na oświetleniu domu/mieszkania. 

Jak już napisałem wcześniej - pierwszym co przychodzi na myśl jest latarka. Latarek są miliony wersji i modeli, natomiast która z nich będzie najlepsza w sytuacji awaryjnej? Odpowiedź jest prosta - najlepsza będzie latarka działająca. Bo co Wam po lumenach, trybach pracy itp jeśli nie będziecie mieli do niej baterii. I tu dochodzimy do sedna sprawy - baterie. Warto w domu mieć ich zapas, pasujących do urządzeń, których używamy lub planujemy użyć. A ponieważ lepiej jest mieć kilka latarek (po jednej na każdego członka rodziny plus jakaś na wypadek awarii), aby nie kombinować z bateriami, warto, aby latarki były zasilane w ten sam sposób - tymi samymi bateriami. Natomiast jeśli chodzi o konkretne modele - tutaj nie przesadzałbym zbytnio - praktycznie każda latarka która świeci choćby średnio spełni swoje zadanie. Moc, tryby, opcje - w sytuacji awaryjnej nie będą miały dużego znaczenia. Koszt latarki - według mnie do domowych zastosowań już od 10 zł można kupić w markecie czy online. Plus oczywiście zapas baterii.

Małą alternatywą dla zwykłych latarek na baterie mogą być modele ładowane alternatywnie - na korbkę lub panelami słonecznymi. Polecam w szczególności tę pierwszą opcję - ogniwa nie mają jeszcze aż takiej sprawności, aby szybko naładować baterię, poza tym - jak skończy się Wam zapas energii w nocy - korbką dacie sobie radę, przy ogniwach - czekacie do rana.

Oprócz typowych latarek warto mieć lampę kempingową. Dlaczego? Ponieważ latarka daje światło skupione - nadaje się do oświetlenia sobie drogi czy poszukiwań po ciemku, natomiast lampa daje rozproszone światło, oświetlając całe pomieszczenie. Uwierzcie mi - w momencie gdy braknie światła, taka lampa zastąpi Wam żarówkę, tym bardziej, ze zazwyczaj jest lekka i ma uchwyty do powieszenia. Sam korzystałem z takiego rozwiązania - naprawdę, komfort działania w mieszkaniu przy takim oświetleniu jest o niebo wyższy niż tylko przy latarce. Taką lampę możecie znaleźć w decathlonie czy w marketach, cena od 30 zł. A już zupełnie awaryjnie możecie przyłożyć latarkę do butelki z wodą - ta sztuczka również rozproszy światło.

Można oczywiście pójść w stronę bardziej tradycyjnego rozwiązania - przecież przez wieki ludzie rozjaśniali mrok za pomocą świeczek. Wystarczy ich kilka aby w nocy móc swobodnie poruszać się po mieszkaniu. świeczki można kupić już za parę złotych, czasem można znaleźć zapas 100szt tzw tealight za 10 zł - każda pali się ok 2-2,5h, wiec będziecie mieli naprawdę solidny zapas światła za grosze, trzeba tylko pamiętać o zapałkach/zapalniczce.

Można również skorzystać z lampy naftowej - efekt będzie jak przy lampie kempingowej - światło rozproszone. Poza tym taka lampa wygląda bardzo klimatycznie i może stanowić świetna ozdobę. Cenowo - również nie jest to wyzwanie - już 15-20 zł pozwoli Wam stać się szczęśliwymi posiadaczami takiej lampy. Trzeba jednak pamiętać o jej wadach. Pierwsza to brak możliwości natychmiastowego użycia. Nie zaleca się dłuższego przechowywania nafty w lampie, a ponieważ ma to być Wasze źródło awaryjne - raczej naftę będziecie przechowywali osobno, wiec przed użyciem lampę będzie trzeba "zatankować" (a po ciemku nie będzie to najłatwiejsze). Drugą kwestią jest fakt, iż jest to jedyny element który wymaga dwóch rzeczy do działania (latarce wystarczą baterie, tutaj musicie pamiętać o paliwie i o knotach). Natomiast jeśli nie będziecie traktować jej jako urządzenia "natychmiastowego użycia" - lampa spisze się doskonale.

Pozostaje jeszcze wspomnieć o mniej oczywistych źródłach światła w domu. O ile nie polecam polegania na latarkach ładowanych panelami fotowoltaicznymi, o tyle zachęcam Was do zakupu w markecie lampek ogrodowych, Koszt to 2-2,5 zł, możecie zamontować je na balkonie czy w ogrodzie, a w momencie gdy będziecie musieli obejść się bez prądu kilka dni - ładowane przez słońce dadzą światło słabe, rozproszone - ale na przygotowanie kolacji  po zmierzchu powinno wystarczyć, a oszczędzi wam energie w innych źródłach. Kolejną opcją są tzw lighsticks - światło chemiczne. Zasada działania jest banalnie prosta - przełamać, potrząsnąć i macie światło przez kilka godzin. Wadą jest jednorazowość, brak możliwości wyłączenia (trzeba nakryć kocem...) ale przy cenie kilku złotych - warto posiadać kilka ich sztuk (ja wożę również jeden w samochodzie - w ten sposób mam 100% pewne źródło światła niezależne od baterii). Kwestię generatora prądu czy urządzeń kumulujących większe ilości energii poruszę we wpisie dotyczącym braku prądu.

Najważniejsza jednak kwestia - jeśli zaskoczy Was ciemność - musicie mieć coś pod ręką. Wtedy właśnie może przydać się komórka lub najmniejsza choćby latarka leżąca na nocnej szafce - jej zadaniem będzie tylko doprowadzić Was bezpiecznie w ciemności do Waszego zapasowego źródła światła. Musi być więc przede wszystkim działająca - warto sprawdzić latarkę co jakiś czas i upewnić się, że nie wymaga wymiany baterii. A jeśli chodzi o główny zapas oświetlenia - sami widzicie, że już niewielkim kosztem można sobie zapewnić komfort w sytuacji awarii światła. A o ten komfort przetrwania właśnie chodzi.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

5 x W czyli gdzie się rozbić

Spakowaliście się, ekwipunek kompletny, trasa marszu lub obszar biwakowania wyznaczony czas ruszać w drogę. Zbliżając się do końca pierwszeg...