niedziela, 10 października 2021

Ganzo Firebird F620-G1

Jeśli będziecie w Juli po przeczytaniu artykułu o podstawowym nożu składanym Kayoba - zwrócicie uwagę na inny nóż tej samej firmy. Jednak jego cena - 25 zł - stawia go na równi z bardziej doświadczonymi producentami. Za te same pieniądze można kupić już produkt firmy Ganzo. Jest to chiński producent, jednak wiem, ze wiele osób interesujących się edc zaczynało właśnie od Ganzo - sam wiec chciałem zobaczyć co oferuje ta marka.

W różnych sklepach wybór jest naprawdę spory, znajdziecie nie tylko własne modele firmy Ganzo, ale również modele bardzo mocno inspirowane bardziej renomowanymi producentami. Cenowo są to noże przystępne, wiec jeśli ktoś chce wydać mało bo nie wie czy mu się spodoba noszenie noża, albo ponieważ wie, że będzie katował ten nóż i szkoda mu Cold Steela za kilkaset złotych - Ganzo może wydać się dobrą alternatywą. 

Przeglądając ofertę jednego ze sklepów w oczy rzucił mi się model F620-G1. Zarówno wielkościowo jak i materiałowo - nóż wydawał się być dopasowany do zadań do których go planowałem. Kilka kliknięć i dwa dni później nóż był już w moim ręku.

Pierwsze wrażenie po wyjęciu z pudełka - nie najgorzej. Dość przyjemnie się go trzyma, rękojeść ma ciekawą teksturę, która sprawia, ze nie ręka ślizga się za bardzo. Oczywiście trochę przeszkadza klips, ale to jak każdy klips - za to ten wyglądał na dość solidny. 

Rzut oka w dane techniczne - 205mm długości całkowitej, 90mm długości krawędzi tnącej oraz 115mm po złożeniu oznaczają nóż który będzie na tyle duży, ze nie trzeba będzie kroić bułki na dwa razy, ale na tyle poręczny, ze nie będzie przeszkadzał w kieszeni. Klinga o grubości 2,5mm wykonana ze stali 440 to w zupełności wystarczający zapas wytrzymałości do codziennych zadań. Nóż wyposażony jest w klips, niestety bez możliwości przełożenia na drugą stronę. Otwieranie następuje za pomocą kołka (również jednostronnego) albo flippera (po rozłożeniu pełni rolę jelca), mechanizm ma sprężynę wspomagającą otwieranie. 

Gdy jednak przyszedł czas pierwszych zabaw nożem - mina lekko zrzedła - okazało się, że nie za bardzo da się otworzyć nóż za pomocą kołka. Flipper działał świetnie, wspomaganie sprężyną aż strzelało przy otwieraniu, a kołek nie chciał za nic w świecie otworzyć ostrza. Na szczęście po kilku tygodniach używania spróbowałem jeszcze raz - zadziałało. Podejrzewam więc, ze początkowo mechanizm nie był jeszcze wyrobiony a po jakimś czasie po prostu siła potrzebna do otwarcia noża za pomocą kołka nie musiała być już tak duża.

Skoro już nóż otworzyłem, czas sprawdzić jak tnie. Stal 440 to nie jest szczyt finezji czy wytrzymałości, ale męczyłem ten nóż w wielu sytuacjach, począwszy od działań kuchennych po cięcie linoleum na działce. Nie zawiódł, wytrzymał, zniósł to wszystko dzielnie. Oczywiście - wymagał podostrzenia, ale kilka minut na płytkach diamentowych przywracało mu pierwotną ostrość i znów był gotowy do działania. 

Muszę przyznać, ze po tych kilku miesiącach nóż sprawdził się. Co prawda tu i ówdzie schodzi z niego czarna farbka pokrywająca klingę i klips, ale dzieje się to tylko w miejscach bardzo intensywnie używanych - jak na przykład fillper. Tak fajnie nóż się otwiera, że dość często po prostu się tym bawiłem. Zaskoczeniem dla mnie był fakt, ze przyczyniło się to do awarii noża. w pewnym momencie blokada ostrza - liner lock - zaczął zbyt mocno wskakiwać i blokować się. Przyglądając się dokładnie tej awarii bez trudu odnalazłem jej przyczynę. Otóż sprężyna wspomagająca otwieranie jest dość mocna, klinga dość twarda, natomiast kołek na którym opiera się klinga po otwarciu - już taki twardy nie jest. Kołek ten na skutek ciągłego uderzania klingi (tak jak pisałem - bawiłem się) spłaszczył się troszkę. Klinga otwierała się wiec ciut mocniej, blokada wskakiwała głębiej i cały mechanizm przestał płynnie działać. Wystarczyło jednak poluźnić kilka śrubek i kołek można było obrócić wokół własnej osi. Klinga opiera się znowu na niewyrobionej części a całość działa dokładnie tak jak powinna.

Poza tą zaskakującą sytuacją jedyne co mi nie pasuje do końca w tym morzu to fakt, ze po wsunięciu do kieszeni wystają niestety prawie dwa centymetry rękojeści. Jak wiecie - jestem zwolennikiem klipsów typu deep carry - nie za bardzo lubię jak nóż wystaje z kieszeni. 

Myśląc o tym jak nóż sprawował się przez te kilka miesięcy, zdecydowanie mogę go polecić. Jest to narzędzie warte swojej ceny, na pewno nie jest idealne, ale nie jest atrapą. Nóż ten sprawdzi się w codziennym użytkowaniu, a nawet jeśli coś nie będzie Wam w nim pasowało - zdobędziecie doświadczenie i będziecie wiedzieli jakich cech poszukiwać w kolejnych nożach. 

Samo Ganzo spełniło pokładane w nim nadzieje - nóż okazał się sprawnym narzędziem, wartym swojej ceny, Na pewno produkty tej firmy jeszcze nie raz u mnie zagoszczą. Jeśli macie chęć przeczytać o jakimś nożu czy narzędziu tej firmy - dajcie znać w komentarzach.  A tymczasem - do zobaczenia w lesie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Organizer 8 Fields molle black

Poszukując narzędzia do przenoszenia swojego edc natknąłem się na organizer firmy 8 fields. Ponieważ wcześniej nosiłem ze sobą rzeczy w kies...