niedziela, 3 października 2021

Zapasy na ciężkie czasy. Część siódma - prąd

Dzisiejszy wpis poświęcony będzie tematowi, wokół którego już krążyło kilka poprzednich wpisów - elektryczność. Czy można sobie zapewnić dostęp do prądu w trudnych czasach? Nie jestem specjalistą, ale dla mnie odpowiedź nie jest jednoznaczna.

Pierwszym co przychodzi na myśl w takiej sytuacji jest agregat prądotwórczy. Jest to naturalny wybór do zasilania awaryjnego. Jednak poza oczywistą zaletą - zapewnieniem prądu - ma on kilka wad. Pierwsza z nich to moc generowana przez agregat - bo co innego prąd do naładowania laptopa, a co innego do podtrzymania lodówki czy napędu elektronarzędzi.  Drugą wadą jest sama kwestia jego użycia i przechowywania - jest to sprzęt dość spory, podczas użycia w mieszkaniu trzeba pamiętać o spalinach, w sytuacji kryzysowej uruchomiłbym go raczej na balkonie. No i pozostaje jeszcze kwestia paliwa - jego zapas również musi być przechowywany, natomiast samo paliwo już nie jest tak odporne na przechowywanie jak kiedyś - dość szybko starzeje się, zawiera ekododatki które są higroskopijne - nie jest to prosta sprawa. Dlatego decydując się na taki sprzęt - postawiłbym na agregat działający na tym samym paliwie co mój samochód - w ten sposób niezużyte paliwo lądowało by w baku samochodu zamiast tracić swoje właściwości. Takie rozwiązanie będzie również szczególnie przydatne, gdy posiadacie działkę bez dostępu do prądu - będziecie po prostu korzystać z agregatu dość często.

Jeśli nie chcecie inwestować w agregat - nie macie go gdzie schować - możecie pomyśleć o samochodowej przetwornicy napięcia. Co prawda ma ona ograniczoną moc wyjściową (nie zasilicie z niej suszarki czy lodówki), ale jest dużo tańsza od agregatu, nie zajmuje miejsca i w zupełności wystarczy do naładowania powerbanku, laptopa czy baterii do sprzętu akumulatorowego. Minusem jest konieczność pozostawienia uruchomionego samochodu, ale paliwo będziecie również zużywać korzystając z agregatu, a samochody na postoju nie palą dużo więcej niż niektóre agregaty. Za to, jeśli normalnie korzystacie z samochodu, zawsze macie tam świeże paliwo, plus jest go tam dużo więcej niż w kanistrze czy zbiorniku agregatu. 

Alternatywą dla pozyskiwania energii z paliw kopalnych mogą być stacje zasilające. Sprzęt wielkości walizki kabinowej (i ważący dość sporo) jest w stanie zapewnić podtrzymanie energii przez ponad dobę (oczywiście w zależności od jej zużycia). Natomiast zasada działania tego sprzętu jest taka sama jak powerbanku - a więc najpierw trzeba go naładować. Czyli teoretycznie na dłuższą metę nie będzie on przydatny. Jedyną alternatywą tutaj będzie ładowanie go z paneli fotowoltaicznych (jest taka możliwość), ale będzie to trwało dość długo - a wiec też nie nastawiałbym się na ciągłą pracę. Chociaż taki zestaw będzie mógł działać bez martwienia się o zewnętrzne zapasy - wystarczy słoneczna pogoda. Minusem jest ograniczony cykl ładowania baterii - będą one stopniowo zmniejszały swoją pojemność, zmniejszając możliwości stacji zasilającej.

Powyższe metody umożliwiają zasilanie prądem 230V, natomiast pozostaje jeszcze kwestia ceny. Podstawowy agregat prądotwórczy to koszt kilkuset złotych (mówimy o sprzęcie, który jest rozsądnej jakości a nie o wyprzedażowych "promocjach" sprzętu no-name na allegro), stacja zasilająca to koszt nawet kilku tysięcy złotych, do tego należy doliczyć koszt paneli fotowoltaicznych. 

A co jeśli Wasze plany ewakuacji/przetrwania nie zakładają konieczności korzystanie z napięcia 230V? Wtedy możecie skupić się na innych rozwiązaniach. Pierwszym z nich będą popularne powerbanki. Zapewnią zasilanie do komórek, latarek ładowanych przez USB,  bardziej rozbudowane naładują również laptop/tablet. Choć przyznam szczerze - przy obecnych możliwościach komórek nie za bardzo widzę konieczności ładowania laptopa - chyba, że mówimy o dłuższym braku prądu w jakiejś dzielnicy, gdzie mieszkacie/pracujecie (np zdalnie). Wtedy - jak najbardziej - działający laptop się przyda. 

Jeśli powerbanki uzupełnicie o sprzęt zasilany słońcem lub o panele fotowoltaiczne - otrzymacie dość sporą niezależność, oczywiście pod warunkiem sprzyjających warunków atmosferycznych. Poleciłbym jednak osobne, rozbudowane panele a nie powerbank z wbudowanym panelem - powierzchnia takich osobnych paneli jest większa, zapewnią wiec szybsze ładowanie. 

Jednak nie jest to jedyne rozwiązanie - na rynku znajdziecie też na przykład kuchenkę z możliwością ładowania USB. Działa to bardzo prosto - rozpalacie kuchenkę, tak jak zwykłą kuchenkę outdoorową, podpinacie kabel - i zaczyna się ładowanie. Cena takiego wynalazku to ok 700 zł, a wiec również nietanio (choć na przestrzeni ostatnich trzech lat spadła dwukrotnie, więc i tak nie jest źle). 

Około 300 zł zapłacicie za radio na korbkę, pełniące również rolę powerbanku. Za ok 130 zł możecie mieś podobny sprzęt ale bez funkcji radia czy latarki. Będzie to prosta korba do kręcenia z przymocowaną przetwornicą dostosowaną do ładowania przez USB. 

Szukając możliwości trafiłem jeszcze na opcję mniejszej ręcznej ładowarki na korbkę (ale od kilku znajomych słyszałem, ze zdecydowanie nie działa, wiec nie warto), a także na mikro turbinę wodną zapewniającą zasilanie ok 12V - nadającą się do naładowania akumulatora samochodowego (raczej standardowego a nie AGM, ale dla prostszych samochodów, bez układu start-stop, może być to ciekawa alternatywa). A mając naładowany akumulator samochodowy - można przecież bezpośrednio do niego podpiąć samochodową ładowarkę do telefonu. Niestety tutaj również kwestią jest cena - niecały tysiąc złotych. 

Jak widzicie - jest kilka opcji, aby zapewnić w domy prąd podczas awarii czy sytuacji kryzysowej. Jeśli chodzi o wybór - każdy musi zdecydować co dla niego będzie najwygodniejsze. Każde rozwiązanie ma swoje zalety, ma również wady (niestety, w większości z nich wada jest kwestia ceny). Jeśli chodzi o mnie - stawiam na powerbanki i panele fotowoltaiczne. Dlaczego? Nie zakładam, że będzie mi potrzebny pilnie prąd 230V, tam gdzie mieszkam nie ma póki co przerw w dostawach prądu, jestem przygotowany na działanie z ograniczonym dostępem czy też brakiem dostępu do zasilania 230V,   powerbank i panele są przyjaźniejsze w użytkowaniu niż kuchenka z możliwością ładowania czy też dynamo. Jednak jeśli musiałbym zabezpieczyć się przed brakiem 230V wybrałbym stacje zasilającą sparowaną z panelami fotowoltaicznymi. Powodem tej decyzji jest większa autonomia - zapas benzyny kiedyś się skończy, jeśli nie będzie prądu to raczej nie będą również działały stacje benzynowe. A mając panele fotowoltaiczne i magazyn energii - będę niezależny.

Mój wybór jest jednak odpowiedni dla mnie, jeśli chodzi o Was - sami musicie zdecydować na czym Wam zależy, jakie są Wasze priorytety i jakie rozwiązanie będzie dla Was najlepsze. A tymczasem - do zobaczenia w lesie.

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Organizer 8 Fields molle black

Poszukując narzędzia do przenoszenia swojego edc natknąłem się na organizer firmy 8 fields. Ponieważ wcześniej nosiłem ze sobą rzeczy w kies...