niedziela, 2 kwietnia 2023

Zapasy na ciężkie czasy. Część osiemnasta - gromadzenie i kontrola zapasów

Poprzedni wpis zakończył temat listy rzeczy - moich propozycji zabezpieczenia się na trudne czasy. Jednaj w przygotowaniach nie chodzi tylko o samo zrobienie zakupów. Przygotowanie się na trudne czasy to nie jednorazowa wizyta w markecie. Tym co mamy należy również odpowiednio zarządzać.

 Pierwszą kwestia na którą chciałem zwrócić Waszą uwagę to terminy przydatności do spożycia. Na pewno znajdziecie w internecie relacje ludzi, którzy będą twierdzić, że makarony, ryże i kasze nie mają realnie terminu przydatności - a daty na opakowaniach są jedynie wymogami formalnymi Unii Europejskiej. Że można spokojnie jeść konserwy czy racje żywnościowe po terminie. Można, pewnie w większości przypadków nic nie powinno się nikomu stać. Pewnie sam, w sytuacji apokalipsy, gdybym znalazł nieźle wyglądającą puszkę konserwy (szczelną, bez wgnieceń czy wybrzuszeń) lub paczkę makaronu - będąc głodny nie przejąłbym się datą przydatności do spożycia.

Powyższe podejście jest raczej ekstremalne. Nie zachęcam i nie będę zachęcał nikogo aby regularnie spożywał przeterminowane produkty. Tylko tu powstaje problem - co zrobić z produktami, którym kończy się data ważności. Najłatwiejsze rozwiązanie tego problemu jest banalnie proste - zapasy należy zużyć przed upływem daty przydatności do spożycia. Po prostu - produkty, którym kończy się termin ważności przynosicie do domu z miejsca gdzie trzymacie zapasy, a braki uzupełniacie nowo zakupionymi produktami. 

Z powyższym rozwiązaniem wiąże się kilka aspektów gromadzenia zapasów. Po pierwsze - jeśli w krótkim czasie skończy się Wam termin przydatności do spożycia kilkudziesięciu konserw - nie dacie racy tego zjeść w rozsądnych ramach czasowych. Przecież nie będziecie jedli konserw na śniadanie, obiad i kolację, tylko po to, aby się nie zmarnowało. OK, zachęcam Was do tego typu testu - przecież gdy nadejdą trudne czasy to właśnie z tych zapasów będziecie przygotowywać posiłki. I do dlatego zapasy powinny być różnorodne i umożliwiające Wam przygotowanie jedzenia, które będziecie mogli zjeść. Ale test to test, sytuacja awaryjna to sytuacja awaryjna, a doprowadzenie samemu do sytuacji że będziecie mieli 30 puszek konserwy które w krótkim czasie straca ważność to co innego. Jak wiec tego uniknąć? Wystarczy nie robić całego zapasu w krótkim czasie tylko rozłożyć zakupy na dłuższy okres. Dzięki temu jedzenie które będziecie kupować będzie pochodziło z różnych partii, z różną datą przydatności do spożycia, nie wystąpi więc "kumulacja" terminów i nie staniecie przed koniecznością szybkiego wykorzystania Waszych zapasów. Poza tym musicie pamiętać, ze gromadzić warto nie tylko jedzenie ale również inne zapasy, mające termin przydatności do użycia. I jestem pewien, ze łatwiej bezie Wam zużyć już te rzeczone 30 konserw w miesiącu niż np trzydzieści paczek baterii AAA... Wiec skoro można zaplanować wykorzystanie zasobów i nie doprowadzić do takiej sytuacji - to czyż nie na tym polega przygotowywanie się - na odpowiednim planowaniu?

Kupowanie mniejszych ilości, rozłożonych w czasie ma jednak więcej zalet. Dzięki temu w jednym miesiącu nie nadwyrężycie swojego budżetu kupując komplet zapasów. Co istotne - takie zwiększenie wydatków nie będzie jednorazowe, tylko cykliczne - bo skoro dziś kupicie na przykład 30kg makaronu i 30 konserw - to nie tylko dziś wydacie większe pieniądze na raz, ale również w momencie gdy za rok czy dwa skończy się data ważności - taki większy jednorazowy wydatek trzeba będzie powtórzyć. 

Kolejną zaletą rozłożenia zakupów w czasie jest kwestia zwracania na siebie uwagi. Robiąc od razu duży zapas ryżu czy puszek, kupując wszystko na raz w jednym sklepie - na pewno ktoś zwróci na to uwagę. Prawdopodobnie żadnych konsekwencji to nie przyniesie - przecież sprzedawca nie wie gdzie mieszkacie, ale w kolejce obok może stać sąsiad który zapamięta, że kupiliście solidny zapas. A nawet jeśli nie - to przecież będzie widać jak będziecie wnosili zakup do domu. Natomiast jeśli będziecie regularnie dorzucali mniejsze ilości (kilogram ryżu, dodatkowy koncentrat pomidorowy czy jakaś puszka) - pozostanie to niezauważone, nikt nie domyśli się, że nie jest to coś przeznaczone na najbliższy obiad, tylko coś co wyląduje w Waszej piwnicy.         

Oczywiście, takie rozłożenie zakupów oprócz zalet ma również wady. Pierwszą z nich jest fakt, że nie zabezpieczycie się od razu na dłuższy okres. Według mnie jednak ta kwestia nie jest paląco istotna. Biorąc pod uwagę obecną sytuację - zapasy na pół roku życia nie są konieczne do zrobienia w tempie ekspresowym.  Jedna wyprawa do supermarketu z dokupieniem dodatkowych produktów może sprawić, że będziecie zabezpieczeni na 2-3 dni - i to na początek wystarczy. Przy kolejnej wizycie w sklepie znowu dokupicie rzeczy na kolejne 2-3 dni zapasu - i w ten sposób będziecie budować swoje zabezpieczenie. Nie zrozumcie mnie źle - uważam, że zapasy należy mieć, jak największe, że należy rozpocząć ich gromadzenie już dziś (a najlepiej było zacząć robić to dawno temu), ale uważam, że w momencie gdy piszę ten tekst nie ma uzasadnienia dla hurtowego wykupywania makaronu czy ryżu. Po prostu, według mnie, korzyści z rozciągnięcia gromadzenia zakupów w czasie przewyższają zalety hurtowych zakupów spożywczych.

Kolejna wadą jest niewątpliwie utrudnione panowanie nad terminami przydatności do spożycia. Pilnowanie dat i odpowiedniego zużywania i uzupełniania zapasów stanowi utrapienie każdego preppersa - zajmuje to czas, konieczne jest ewidencjonowanie i regularna kontrola. Przy zakupach hurtowych - macie do ogarnięcia tylko kilka dat (cała partia towaru będzie miała raczej tą samą datę przydatności), przy zakupach rozciągniętych w czasie - będzie to bardziej uciążliwe. Nie znam idealnego rozwiązania tego problemu, mogę natomiast Wam powiedzieć co się sprawdza u mnie. Do kontroli posiadanych zapasów wykorzystuję zwykły arkusz kalkulacyjny. Nie tylko pozwala mi on posegregować wszystkie zakupy po dacie ważności (wtedy wiem od razu które przedmioty muszę wyciągnąć z zapasów i spożytkować) ale również za pomocą prostych formuł pozwala mi policzyć ilość konserw, makaronu czy warzyw w puszkach. Dzięki niemu łatwo mogę oszacować, że w moich zapasach mam ciut za mało danego produktu i wiem co dołożyć do koszyka przy następnej wizycie w sklepie. Oczywiście - może się okazać, że utracę dostęp do tego arkusza. I nie ważne czy będę trzymał go na swoim komputerze czy pendrivie (mogę utracić dostęp na skutek awarii sprzętu) czy też  skorzystam z dysku online (tu dostępu do danych pozbawi mnie awaria internetu lub awaria serwerów) - trzymanie się jedynie wersji elektronicznej ma swoje oczywiste wady. Rozwiązaniem tego jest wydruk z arkusza - po prostu gdy zmieniają mi się stany zapasów (dokładam kupione produkty lub wyjmuję te które niedługo będą miały termin przydatności) dokonuję odpowiednich zapisów w pliku a następnie drukuję go i odkładam wydruk razem z zapasami. W ten sposób na codzień mam wygodę w postaci elektronicznego zarządzania czy szybkiego zliczania stanów magazynowych, a w wypadku awarii - mam zabezpieczenie w postaci wydruku.

Jak sami widzicie - bycie przygotowanym to nie tylko kwestia zrobienia odpowiednio dużych zakupów. To również kontrolowanie posiadanych zakupów, używanie i wykorzystywani ich tak, aby nie były one zmarnowane i nie były jedynie stratą pieniędzy. I choć sam problem jest troszkę bardziej skomplikowany niż wizyta w markecie spożywczym - to wierzę, że po przeczytaniu tego wpisu uda Wam się nad nim zapanować i dzięki temu będziecie mogli lepiej wykorzystywać Wasze zasoby. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

5 x W czyli gdzie się rozbić

Spakowaliście się, ekwipunek kompletny, trasa marszu lub obszar biwakowania wyznaczony czas ruszać w drogę. Zbliżając się do końca pierwszeg...