Klika razy spotkałem się z podejściem, że nie warto się przygotowywać, gdyż są przecież służby państwowe - one na pewno pomogą. Czy na pewno?
Na początek zastrzeżenie - nie jest moim celem nastawienie Was negatywnie do systemowej pomocy. Chcę jednak abyście po przeczytaniu tego wpisu zerknęli na te kwestie bardziej analitycznie i sami wyciągnęli wnioski.
Podczas jakiejkolwiek sytuacji awaryjnej, a także po niej, na pewno państwo i jego służby będą aktywne. Jednak czy oznacza to, że przybiegną Wam z pomocą, i to jeszcze taka jakiej potrzebujecie? Cóż... niekoniecznie..
Weźmy na przykład powódź błyskawiczną. Nie mam wątpliwości, że służby - straż pożarna - będą zaangażowanie. Ale czy przybędą akurat Wam z pomocą czy też zaczną od wypompowywania wody z piwnic z drugiej strony ulicy? Tak, przyjdą w końcu do Was, tak, wypompują Wam wodę - ale po dobrych kilku godzinach, może następnego dnia... Czy nie łatwiej by było mieć własną motopompę, wypompować wodę sobie i podejść do sąsiada, który też będzie czekał w kolejce?
Podobnie będzie w wielu innych sytuacjach - jeśli nie będziecie jedynymi których dotknie sytuacja kryzysowa - państwo będzie musiało rozdzielić środki na wszystkich poszkodowanych. Kiedy wtedy otrzymacie pomoc? Czy naprawdę myślicie, że służby szybko dotrą do Was od razu?
Niestety - mimo najszczerszych chęci i ogromnych starań osób "operacyjnych" w polskim systemie zarządzania kryzysowego - zawsze brakuje środków na zwiększenie stanu posiadania i zawsze brakuje ludzi - rąk do pracy. Obecna pomoc "systemowa" - czyli np zasoby miejskie - praktycznie nie istnieje. No bo które miasto ma magazyn z tak podstawowymi środkami jak woda pitna, żywność, latarki czy baterie? Żadne - to są ogromne koszty przecież... A to są podstawowe produkty przecież. Nie zrozumcie mnie źle - nie mówię, że Państwo nie chce Wam pomóc - ono po prostu nie ma wystarczających środków. Z resztą sugestie o przygotowaniu się na pierwszą falę sytuacji awaryjnej wychodzą już od bardziej rozwiniętych i dużo bogatszych państw - przykładem niech będą kraje skandynawskie. Niestety - to o czym pisze to czysta matematyka i pragmatyczne podejście.
I choć mamy WOT który robi naprawdę świetną robotę, to po pierwsze - podlega on rozkazom i najpierw musi zostać gdzieś wysłany, po drugie - musi tam dotrzeć a po trzecie - oni też nie mają nieograniczonych środków.
Obrona cywilna? Niestety ale nie istnieje. Coś politycy próbują "reanimować", ale z rozmów które odbyłem z ludźmi zaangażowanymi - powiedzieć ze idzie to słabo i powoli to nie powiedzieć nic.
Oczywiscie - zawsze jeszcze jest pomoc sąsiedzka i ludzi dobrego serca. Tragedie jak pożary czy powodzie zawsze powodują zryw ludzi którzy pomagają ile mogą. ale zwróćcie uwagę, że taka pomoc jest zawsze po jakimś czasie. Przecież jeśli czekacie na trzecim piętrze bloku aż woda opadnie, to nawet służby które będą szły z pomocą również będą czekać na możliwość dotarcia do Was. A własne zapasy zawsze macie pod ręką...
Jeszcze raz podkreślę - moim celem nie jest w żaden sposób zdyskredytowanie służb odpowiedzialnych za niesienie pomocy. Po prostu chcę Wam pokazać, że jest ich niestety za mało, a nawet jeśli byłoby ich kilka razy więcej to i tak pozostaje kwestia czasu dotarcia do Was. I to są właśnie argumenty które zawsze podaję gdy ktoś pyta mnie po co te wszystkie przygotowania. Dlatego według mnie warto być przygotowanym na różne sytuacje, warto posiadać choćby podstawowe zapasy w domu. Bo nawet jeśli nie umożliwią Wam one przetrwania kilku lat bez wychodzenia z domu (marzenie każdego preppersa, prawda?) to już niewielkie zapasy ułatwią Wam czekanie na przyjście tej "systemowej" pomocy. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz