Zapraszam do lektury ostatniej części wpisu dotyczącego przygotowań w mieście.
Ostatnią kwestią o której należy pomyśleć jest
bezpieczeństwo. Można je podzielić na dwa aspekty. Po pierwsze trzeba
wiedzieć, że czyha niebezpieczeństwo, po drugie - trzeba je odeprzeć.
Wiedzę zapewni system alarmowy. Moja ulubiona opcja takiego systemu ma
cztery łapy i szczeka. Tak - chodzi o psa. Co ważne - nie jest istotna
jego wielkość - kto by trzymał owczarka niemieckiego w kawalerce? Mały
pies może dać równie dobre efekty, robiąc hałas w nocy gdy ktoś będzie
nam gmerał przy zamku. W 99% przypadków takie szczekanie skutecznie
odstraszy potencjalnego złodzieja. A mały pies mało je - a wiec zapas
karmy dla niego nie zajmie wiele miejsca i nie pochłonie dużych środków.
Co ważne - wcale nie musi być to agresywny pies. Niech się cieszy z
tego, że ktoś chce nas "odwiedzić" - byle z tej radości szczekał i
obudził właściciela. Zamiast psa można oczywiście pomyśleć o innych
metodach jak szklanka na klamce. Natomiast do zwalczenia
niebezpieczeństwa najczęściej wystarczy gaz pieprzowy - sensowne
propozycje do kupienia od 20zł. Czy przez to odstraszymy włamywacza?
Może tak, może nie. Ale na pewno kupi nam to czas np na ucieczkę w
bezpieczne miejsce i wezwanie pomocy. Oczywiście rozważać można również
inne środki obrony - wszystko od pałek teleskopowych czy kija od
szczotki przez ostre przedmioty po inną broń. Wszystko zależy od naszych
umiejętności i zasobów.
Jeśli chodzi o podstawy - według
mnie to tyle. Tylko tyle i aż tyle. Tylko - ponieważ na więcej nie
pozwoli przestrzeń w kawalerce. Aż - ponieważ powyższe pozwoli przetrwać
kilka kryzysów w dość znośnych (lub nawet całkiem niezłych) warunkach.
Powyższe wyposażenie zamkniecie w 200-250 złotych, w zależności od
sklepów w których będziecie kupować te przedmioty. Czy to mało czy to
dużo? Na jednorazowy wydatek dla niektórych na pewno całkiem sporo. Ale
po pierwsze - można te wydatki rozłożyć w czasie, po drugie - dzięki
temu będzie się zabezpieczonym na naprawdę sporo wydarzeń w życiu. A gdy
w całej dzielnicy nie ma prądu - możliwość zaparzenia kawy czy zapach
ugotowanej zupy (np z tego co było w lodówce a co może się zepsuć skoro
prądu nie ma) na kuchence turystycznej bardzo mocno podnosi na duchu.
Zawsze,
w miarę możliwości można później rozszerzać te zapasy. Więcej jedzenia
(zakup posiłków liofilizowanych które zajmują mało miejsca), panele
fotowoltaiczne na balkon czy choćby składany turystyczny panel na
parapet, stacja zasilania, papierowe talerze nie wymagające zmywania -
tutaj ograniczać nas będzie budżet i wyobraźnia.
Pozostała
jeszcze kwestia ogródka działkowego. Czy warto? Zdecydowanie tak, Czy
pomoże? Tutaj jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Z jednej strony - można
pod grządkami zakopać zapasy w beczkach czy innych pojemnikach.
Teoretycznie same grządki również mogą zwiększyć nasze możliwości - o
ile nikt nam jedzenia nie ukradnie. Bo działka na drugim końcu miasta
uniemożliwi pilnowanie plonów. Ale działka z domkiem z kozą przyda się
gdy będzie awaria ciepła. A może na działkach będzie prąd podczas gdy w
mieszkaniu będzie awaria? Dlatego nie traktowałbym działki tylko jako
zasób marchewek i ogórków ale podszedłbym do niej bardziej kreatywnie.
Oczywiście,
ponad powyższe można i należy dbać o zapas gotówki (awaria w banku czy
awaria sieci komórkowej unieruchamiająca terminale płatnicze), dbać o
samochód (jeśli jest), zaplanować ewentualną drogę ewakuacji do miejsca
gdzie możecie mieć lepsze warunki do przeżycia (np rodzinny dom z
większą możliwością magazynowania zapasów), podkładać krzesło na noc pod
klamkę, podejść odpowiednio do zarządzania dostępnymi zapasami itp itd -
ale to są już rzeczy niezależne od powierzchni mieszkania.
Dziękuję Wam za lekturę, mam nadzieję, że choć kilka pomysłów okazało się ciekawych dla Was. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz