niedziela, 7 kwietnia 2024

Czy rozmiar ma znaczenie?

Odpowiedź na to przewrotne pytanie zazwyczaj jest tylko jedna - tak, rozmiar zdecydowanie ma znaczenie. Tyle, że nie zawsze większy znaczy lepszy. A jak to jest w survivalu? Weźmy pod lupę krzesiwa.

Pierwsze co się nasuwa na myśl to fakt, że z dużego krzesiwa da się uzyskać duży snop iskier. A to znacznie ułatwia rozpalenie ogniska - gdy sypniecie sporym snopem iskier jest większa szansa, że jedna z nich trafi na najsuchsze miejsce na rozpałce i ta zacznie się palić. Z tym związana jest kolejna kwestia - jakość rozpałki. Przy dużym snopie iskier rozpałka nie musi być idealna - ilość iskier sprawi, że się podsuszy i rozpali. Oczywiście - nie oznacza to, że da się tym podpalić kawałek patyka prosto ze strumyka - tutaj chodzi o stopień wysuszenia i rozdrobnienia materiału, który ma przejąć iskrę i zamienić ja w płomień. Przy dużej ilości iskier nie potrzebujecie takiej dokładności w przygotowywaniu jak przy małym krzesiwie. 

Czy to oznacza że małe krzesiwa nie mają zastosowania? Zdecydowanie nie - małe krzesiwa również mają swoje miejsce w survivalu, a tym bardziej w bushcrafcie. Przecież za dawnych czasów używano krzesiwa kowalskiego, wymagającego już bardzo specyficznej rozpałki. I dziś można korzystać z takich krzesiw, należy jednak pamiętać o ich wadach. Z resztą, przy małym krzesiwie zmieni się również technika jego użycia - nie będziecie skrobać iskrownikiem po całej długości krzesiwa. Lepsze rezultaty da krótki ruch nadgarstka, dający dosłownie dwie - trzy iskry, które wygenerujecie bardzo blisko bardzo dobrze przygotowanej rozpałki. 

Przyznam się Wam, że swoje pierwsze krzesiwo zajechałem i to bardzo nieekonomicznie. Po prostu korzystałem z niego jak większość youtuberów pocierając iskrownikiem o pręt. Przez to najczęściej nie pocierałem do końca (bojąc się, żeby nie rozsypać przygotowanej rozpałki) i mimo, ze kszesiwo było mocno używane i  jest dość wytarte - ostatnie kilka milimetrów jest prawie nie ruszone. Jest to właśnie wynik złej techniki używania krzesiwa, między innymi niedopasowanej do jego wielkości.

Tutaj należy jeszcze poruszyć temat krzesiw awaryjnych. Najczęściej są to malutkie kawałki krzesiwa umieszczone na przykład w klamrach bransoletek survivaliwych. Czy takie maleństwo zadziała? Cóż - mogę powiedzieć, że jest bardziej niezawodne od człowieka który będzie je obsługiwał, ale właśnie dlatego zdecydowanie Wam go nie polecam. Nie zrozumcie mnie źle - takim krzesiwem można rozpalić ogień, tyle, że gdy będziecie naprawdę tego potrzebowali - nie uda Wam się to. I już tłumaczę dlaczego... 

Aby skorzystać z takiego krzesiwa musicie mieć idealnie przygotowana rozpałkę - w końcu ile iskier z niego wykrzeszecie? Ponadto sposób w jaki jest ono umieszczone w klamrze również nie sprzyja komfortowemu użyciu. Odpowiecie mi pewnie, że przecież takie krzesiwo zostało stworzone do użycia w warunkach awaryjnych, nie musi być komfortowo. I tu właśnie lezy cały problem. 

Jeśli idąc na biwak okaże się, że zgubiliście zapalniczkę i takie maleństwo jest Waszym jedynym źródłem ognia - ok, ognisko wieczorem powinniście nim rozpalić. Będzie to wymagało czasu i pracy - ale jest do zrobienia. Tyle, że jeśli jesteście w sytuacji awaryjnej - na przykład lekko zmarznięci, nie chcecie poświęcać czasu na bardzo dokładne przygotowanie rozpałki - chcecie rozpalić ognisko jak najszybciej, żeby się rozgrzać. 

No właśnie - rozgrzać. Tutaj leży prawdziwy problem w użyciu tego typu krzesiw. Gdy marzniecie organizm ogranicza przepływ krwi przez mniej ważne części ciała. Efekt jest taki, że pierwsze marzną wam dłonie i stopy. Stopy co prawda nie mają za dużego udziału w rozpalaniu ogniska, ale problemem są dłonie. Gdy jest Wam zimno spada Wasza zdolność do wykonywania precyzyjnych działań. Ręce marzną, sztywnieją, ruchy palców czy dłoni nie mają tej precyzji co zawsze. I to właśnie w takim stanie będziecie chcieli rozpalić ognisko - żeby się ogrzać. Czy zgrabiałymi rękoma z zimna będziecie w stanie obsłużyć awaryjne mikrokrzesiwo? Co z tego, ze sprzęt będzie działał, jeśli Wy nie dacie rady z niego skorzystać? W przypadku dużego krzesiwa takiego problemu nie będzie - nawet przez rękawiczkę będziecie w stanie złapać krzesiwo za rękojeść, drugą ręką chwycić iskrownik czy nóż i skrzesać spory snop iskier, który zapali Wasze ognisko i szybko przyniesie Wam upragnione ciepło. 

Oczywiście - sytuacja z przemarzniętymi rękami nie jest jedyną awaryjną. Przecież może się okazać, ze jedną rękę będziecie mieli zranioną. Mając większe krzesiwo - możecie skorzystać z jednej z technik rozpalania jedną ręką - opis znajdziecie tutaj. Przy krzesiwie z bransoletki - takiej możliwości mieć nie będziecie.

Jak widzicie - rozmiar krzesiwa ma znaczenie. Nie tylko będzie odpowiadał za to na jak długo krzesiwo Wam wystarczy, ale również za to w jakich okolicznościach będziecie w stanie go użyć. I choć niekoniecznie musicie nosić ze sobą krzesiwo w rozmiarze XXL to poleganie na krzesiwie z bransoletki będzie poważnym błędem. W ramach ciekawostki mogę Wam powiedzieć, że gdy w Polsce mamy krzesiwa o długości najczęściej 6-8 centymetrów (gdzie 8 cm to już sporo) to amerykanie mają swoje wielkości 6-8 cali. A krzesiwa naszej wielkości traktują jako małe, dostosowując do nich odpowiednio technikę...  

Jakie krzesiwo wiec kupić? Największe jakie będzie Wam wygodnie nosić. Tylko wtedy będziecie mieć pewność, że użyjecie go również w sytuacjach awaryjnych. Równie ważne będzie jednak przećwiczenie różnych technik używania krzesiwa - dlatego zachęcam Was do wyruszenia na biwak i rozpalenia niewielkiego ogniska właśnie za pomocą krzesiwa. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!

1 komentarz:

  1. Amerykanie - zaskoczyło mnie. Bush - chętnie przeczytam post o krzesiwie kowalskim - taka sugestia. Czym się ;)

    OdpowiedzUsuń

5 x W czyli gdzie się rozbić

Spakowaliście się, ekwipunek kompletny, trasa marszu lub obszar biwakowania wyznaczony czas ruszać w drogę. Zbliżając się do końca pierwszeg...