Połowa sezonu wakacyjnego za nami a ja już kilka razy odpowiadałem na pytanie jak w tytule tego posta. Pomyślałem wiec, że może to być dobry materiał na wpis.Od czego więc zacząć ten survival? I ile kasy w sprzęt trzeba włożyć?
Według mnie survival zawsze należy zaczynać od bushcraftu. Zdziwieni? Spójrzmy na znaczenie jednego i drugiego. Bushcraft to bytowanie w lesie, zaplanowane. W bushcrafcie zdobywacie i wykorzystujecie umiejętności takie jak rozpalanie ogniska czy budowanie obozu. Survival natomiast to przeżycie gdy coś pójdzie nie tak. Gdy zostaniecie sami z dala od cywilizacji, gdy stracicie zasoby albo gdy będzie coś nei tak z Waszym zdrowiem. Survival to wyjście z sytuacji kryzysowej za pomocą znanych Wam technik i umiejętności przy wykorzystaniu sprzętu i improwizacji.
Czy wiec osobie która dopiero rozpoczyna tę drogę zalecam survival? Celowe ładowanie się w kłopoty lub symulowanie ich celem sprawdzenia swoich umiejętności... Cóż - najpierw trzeba te umiejętności mieć. Dlatego tutaj zalecam zawsze rozpoczęcie od bushcraftu.
Czyli właściwie od czego? Na początku niech to będzie spacer po lesie - tak, żeby po prostu poobserwować las. Znajdźcie miejsce na ognisko - jest ich wbrew pozorom całkiem sporo - i spróbujcie rozpalić ogień nawet zapalniczką, ale nie korzystając ze sztucznych rozpałek - jedynie z tego co znajdziecie po drodze. Kolejnym etapem niech będzie wykorzystanie krzesiwa. Dopiero potem pomyślałbym o spędzeniu nocy w lesie - ale też nigdzie daleko - najlepiej blisko domu lub chociaż samochodu, tak, aby w razie czego miejsce gdzie poczujecie się bezpiecznie było niedaleko. A może być potrzebne - nie dlatego że las jest niebezpieczny a dlatego że las nie śpi, w nocy wiele się dzieje - a strach ma wielkie oczy.
Zwróćcie uwagę, że wszystko co polecam będzie odbywało się w naprawdę bezpiecznych warunkach - niedaleko domu, w bezpiecznym miejscu, z komfortem świadomości, że możecie w każdej chwili udać się w miejsce gdzie psychicznie poczujecie się bezpiecznie czy gdzie będziecie mogli się ewakuować jak zmieni się gwałtownie pogoda (dom czy samochód).
A jak z tego przejść do survivalu? Wystarczy nałożyć na siebie ograniczenia - np nie używać dominującej ręki czy ograniczyć używanie latarki. Zebranie opału i rozpalenie ogniska w takich warunkach będzie wymagało już umiejętności i pomęczenia się. Inna opcja? Zebrany materiał na ognisko zalejcie wiadrem wody i spróbujcie rozpalić ogień. Czy jest to możliwe? Tak - tylko potrzeba wiedzieć jak do tego podejść. Takie ćwiczenia, nawet jeśli nie będą obejmowały noclegu w lesie - sprawią, ze o survivalu będziecie wiedzieć naprawdę sporo.
Mając to za sobą przejdźmy do kosztów. Bo każdy "survivalista" musi posiadać następujące wyposażenie: ...... A nie, jednak nie musi. I to z dwóch powodów. Po pierwsze - survival może opierać się na przeżyciu po utracie wyposażenia - a więc jeśli chcecie skupić się na zbudowaniu szałasu - tarp Wam raczej niepotrzebny, prawda?
Po drugie - nie ma czegoś takiego jak obowiązkowe wyposażenie - nie dajcie się w to wmanewrować. Nie trzeba mieć nic szczególnego aby zacząć chodzić do lasu - podejrzewam, że przynajmniej 80% sprzętu do nocowania już macie. Bo co tak naprawdę będzie potrzebne?
Przy pierwszych spacerach, żeby zapoznać się z lasem - długie spodnie (ułatwiają przechodzenie przez krzaki) i buty. Do tego jakiś plecak i butelka wody. Nic więcej. Macie to? To zapraszam do lasu.
Chcecie pójść dalej? Jakieś ognisko? Niech więc pojawi się zapalniczka i nóż do przycinania patyków. Zapalniczka to złotówka (o ile jakiejś nie macie...), nóż można kupić za parę złotych (Meectools w Jula za 7zł), można pomyśleć o Morze (od 25zł w internecie), można też zabrać jakiś nóż z domu - może nie taki do tapet, ale większość kuchennych da radę. Będą miały tylko jedną wadę - brak pochewki. Czy polecam Wam chodzenie do lasu z kuchennym nożem? Tak i nie. Tak - bo to jest coś co macie, jak nie podejdziecie zbyt ambitnie to jego użycia - da sobie radę spokojnie. Nie - bo zdecydowanie lepiej sprawdzi się nóż bardziej roboczy. Ale z drugiej strony - będziecie mieli okazję poćwiczyć działanie w lesie z delikatniejszym sprzętem - czyli improwizacja a więc już elementy survivalu. Suma kosztów - tutaj uznam że zero.
Skoro ognisko - to może nie tylko kiełbaska ale i mała herbata? Butelkę wody już macie, trzeba by tylko mieć w czym ja zagotować. Metalowy kubek to kilka złotych w internecie, ale możecie pójść w inną stronę - metalowa butelka z pojedynczą ścianką. Koszt to kilkanaście złotych a zyskujecie wiele. Po pierwsze - macie stalowy pojemnik do przenoszenia i dezynfekcji wody, po drugie - czy wiecie jak wyciągnąć butelkę z ogniska? Będziecie mogli to poćwiczyć. Natomiast wspomniany wcześniej kubek będzie miał tą przewagę, że będziecie w nim mogli coś przygotować - jakiś posiłek typu owsianka czy nawet niewielkie danie jednogarnkowe. Nie musicie też mieć tytanowego sporka - łyżka z szuflady w kuchni sprawdzi się równie dobrze. Suma kosztów? Powiedzmy kilkanaście złotych.
Większe wydatki będą wiązały się z nocą w lesie. Czego będziecie potrzebować? Postawiłbym na plandekę budowlaną, najlepiej minimum 4m x 3m. Sprawi to, że nie tylko będziecie mogli z niej zrobić zadaszenie ale i podłogę Waszego schronienia, która będzie Wasz izolować od wilgotnego podłoża. Koszt? 25-30zł. Na czymś ja trzeba rozpiąć - tutaj konieczny będzie sznurek. Wszyscy będą polecać paracord 550, ale aż tak mocny nie będzie Wam potrzebny. A w Action (to nie jest reklama, po prostu tylko tam go znalazłem) można kupić słabszy paracord za połowę ceny - wystarczy. Teoretycznie przyda się śpiwór, choć w praktyce, w lecie - wystarczy zazwyczaj zwykły koc. Przyda sie jeszcze jakaś karimata - co prawda będziecie odgrodzeni od wilgoci, ale to karimata zadba o komfort termiczny. Koszt? Od 30zł wzwyż. Jak noc to i latarka. Nie polecam stosowania tej w telefonie, ale zakładam, że macie jakąś w domu. Ale na potrzeby poniższego tekstu doliczę 40zł na czołówkę - takie latarki są najpraktyczniejsze podczas obozowania - sprawiają, ze macie obie ręce wolne. Czy można kupić ją taniej? Tak, zwykła marketówka za 28-30zł również się sprawdzi , ale dokładając parę złotych możecie kupić Mactronic Falcon (opis znajdziecie tutaj) i na tą będę Was gorąco namawiał. To nie żadne lokowanie - korzystam z niej od lat, kupiłem kolejne egzemplarze na zapas, za wszystkie zapłaciłem sam. I zrobiłbym to jeszcze raz - są warte swojej ceny, zdecydowanie. Łącznie macie więc ok 100zł.
Czy to wystarczy do "survivalowania"? Zdecydowanie tak, Spróbujcie na spokojnie dojść do etapu gdy opanujecie wyżej wymieniony sprzęt, gdy będziecie umieć posługiwać się nim w różnych sytuacjach. Wtedy będziecie naprawdę wiele juz potrafić w lesie. Oczywiscie, jeśli Was to wkręci - możecie spokojnie i stosownie do możliwości dorzucać kolejny sprzęt. A jeśli nie? Większość tego co powyżej przyda się Wam na poli kempingowym czy wyjściu na plażę - a więc tak czy tak - wykorzystacie go. Nie będzie to inwestycja na próżno.
Warto wspomnieć jeszcze o jednym - poszukujcie wiedzy. Blogi (polecam mój oczywiście w ramach autopromocji) czy kanały youtube - to nie kosztuje nic poza czasem. Do tego załóżcie sobie jakiś zeszyt i tam notujcie pomysły/techniki/wiadomości do których będziecie chcieli wracać. Wiedza będzie bardzo przydatna, będziecie ja wykorzystywać w praktyce i ćwiczyć na wyjściach do lasu. A to wszystko kosztem notatnika i długopisu.
Jak widzicie - aby zacząć nie trzeba wiele. Ani pieniądze ani czas nie powinny stanowić dla Was przeszkody. Jeśli macie jakieś pytania co do powyższego - zapraszam do kontaktu. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz