niedziela, 29 stycznia 2023

Survivalowa matematyka

Zazwyczaj w kontekście sprzętu mówi się o jego jakości. O tym, czy coś jest albo nie jest warte swojej ceny. I chociaż to podejście ma bardzo mocne uzasadnienie, to jednak w kontekście bycia przygotowanym na trudne sytuacje warto również pamiętać o ilości. 

W odniesieniu do sprzętu survivalowego ilość jest bardzo ważna. Wynika to z rodzaju aktywności i przeznaczenia sprzętu. Amerykanie mają nawet powiedzonko "3 is 2, 2 is 1, 1 is none" (czyli "3 to 2, 2 to 1, 1 to nic"), a niektóre źródła podają rozwinięcie tej rymowanki aż do 6 czy 7. Oczywiście - mówiąc o zapasach wody czy jedzenia kwestia jest prosta - im więcej tym lepiej. Dlaczego jednak warto stosować się do tej zasady w odniesieniu do sprzętu?

Nieważne czy rozmawiamy o sprzęcie typowo survivalowym czy też bushcraftowym - od sprzętu będzie zależało nasze bezpieczeństwo. Przecież łatwo można wyobrazić sobie sytuację gdy idziecie na biwak, ale gdzieś po drodze ginie lub ulega uszkodzeniu Wasze źródło ognia. I jest to jedyne źródło ognia jakie macie. Jeśli mowa o letnim wypadzie na ognisko i kiełbaski - najwyżej zjecie je na zimno. Natomiast gdy mówimy o zimowym biwaku - brak ognia to brak możliwości rozgrzania się przy ognisku. Nie mówię, że uniemożliwi to przenocowanie, ale znacząco obniży Wasz komfort biwakowania. Oczywiście, można zawsze kombinować z metodami pierwotnymi (łuk ogniowy) ale przecież łatwiej sięgnąć po zapasowe źródło ognia z plecaka. 

To, co w przypadku bushcraftu będzie oznaczało spadek komfortu biwakowania, w przypadkach survivalowych będzie miało jeszcze większe znaczenie. Bushcraftowo - będziecie mogli po prostu zrezygnować z biwaku, survivalowo - takiego komfortu raczej nie będziecie mieli. Od posiadania danego ekwipunku może zależeć Wasze życie. 

Wiem, że ktoś może zarzucić mi teraz, że stawiam sprzęt ponad wiedzę. Była by to jednak błędna opinia. Wiem, że wiedzę częściowo można zastąpić sprzętem, w drugą stronę również czasem to działa. Natomiast zazwyczaj najlepiej jest znaleźć złoty środek. Więcej info na temat tego co ważniejsze, wiedza czy sprzęt, znajdziecie tutaj

Wracając do ilości sprzętu - zawsze będę Was namawiał do posiadania zapasowej opcji, a najlepiej dwóch. Taki zapas nie musi być identyczny z najczęściej używanym rozwiązaniem. Jeśli zazwyczaj ognisko rozpalacie krzesiwem - wcale nie musicie kupować kolejnego krzesiwa jako zapasu. Zwykła zapalniczka czy pudełko zapałek zabezpieczone przed wilgocią w zupełności wystarczą. Może rozpalenie ogniska zapalniczką jest mniej tradycyjne niż krzesiwem, ale w sytuacji gdy zgubicie krzesiwo - lepiej jest mieć ognisko rozpalone zapalniczką niż nie mieć go wcale.

Podobnie z każdym innym elementem ekwipunku - jeśli Waszym podstawowym nożem do lasu jest sprzęt za 300zł - nie musicie od razu kupować kolejnego takiego samego, żeby mieć go na zapas. Wystarczy prostszy, tańszy model, nawet zwykła Mora czy nóż składany z Waszego edc. W sytuacji gdy Was podstawowy nóż ulegnie uszkodzeniu (złamie się, wpadnie do ogniska, a może stracicie go przeprawiając się przez rzekę czy zahaczycie o coś i zgubicie go po drodze) to właśnie ta Mora czy nawet Opinel, pozwolą Wam przygotować posiłek czy opał na ognisko. OK, Opinelem nie przebatonujecie grubej gałęzi, ale może wcale nie trzeba będzie jej batonować? Może wystarczy przygotować pierzaste patyki na rozpalenie ogniska a gałąź dorzucić później? Wiem, że całość pracy  nie będzie tak wygodna jak praca dużym nożem, ale jeśli od tego ma zależeć Wasze zdrowie czy życie - na pewno lepiej mieć zapasowy nóż niż go nie mieć.

Powyższe odnosi się do większości ekwipunku. Nie będę Was namawiał do noszenia dwóch stalowych kubków, dwóch śpiworów czy dwóch siekier - nie o to chodzi, żeby być objuczonym jak wielbłąd. Natomiast zawsze warto mieś jakąś alternatywę dla najpotrzebniejszego sprzętu. Co więcej - zazwyczaj takie alternatywy wcale nie kosztują tak drogo jak mogło by się wydawać. Skompletowanie pudełka zapałek, Mory, folii NRC i kilku innych drobiazgów nie będzie kosztowało majątku, nie zabierze Wam również dużo miejsca w plecaku - a każdy z tych przedmiotów okaże się nieoceniony w momencie gdy Wasz ekwipunek pierwszego wyboru ulegnie uszkodzeniu.

Przykłady opisywane wyżej odnoszą się do uszkodzenia czy też zgubienia ekwipunku podczas wędrówki czy biwakowania. Identycznie można również patrzeć na przygotowania domu na ciężkie czasy. Tutaj będzie nawet łatwiej, bo łatwiej będzie wygospodarować miejsce w domu na zapasowe/zdublowane elementy ekwipunku. Co Wam po zapasie butli gazowych, jeśli uszkodzeniu ulegnie kuchenka? Czy nie lepiej mieć wtedy drugą? 

Warto również pamiętać, że w przypadku jakiejś katastrofy czy awarii może okazać się, że z tą sytuacją nie będziecie mierzyli się sami. W identycznym położeniu będą np Wasi sąsiedzi. Czy nie lepiej wtedy pożyczyć sąsiadowi zapasowe zapałki, albo siekierę i wysłać do pobliskiego lasu po drewno na ognisko? Mając zapas sprzętu - macie więcej opcji zarządzania nim, czy to w ramach Waszej rodziny czy to w ramach Waszej okolicy. Oczywiście nie chodzi mi tutaj o to, żebyście przygotowywali Wasz dom na to aby stał się lokalnym centrum pomocy. Ale większa ilość sprzętu po pierwsze sprawi, że pierwsza awaria nie zniweczy Waszych planów i założeń dotyczących przetrwania. A po drugie - da Wam więcej możliwości i opcji na działanie w sytuacji kryzysowej.

Oczywiście - każde dublowanie sprzętu oznacza koszty. A szczególnie w dzisiejszych czasach wszyscy bardzo dokładnie patrzymy na kwestie finansowe. Warto jednak pamiętać o trzech  rzeczach. Po pierwsze - niekoniecznie Waszym zapasem musi być kopia Waszego podstawowego sprzętu. Na moim blogu znajdziecie wiele opisów ekwipunku, którego zakup nie uszczupli budżetu a bardzo dobrze sprawdzi się jako sprzęt zapasowy.

Po drugie - w czasach galopujących cen wszystko co kupicie za miesiąc czy dwa będzie droższe niż dziś. A wiec jeśli będziecie odkładać zakup w czasie - może się okazać, że wydacie znacząco więcej pieniędzy niż gdybyście kupili sprzęt już dziś. Oczywiście nie namawiam Was do wydawania szalonej ilości gotówki już teraz na kilka warstw zapasowego sprzętu, ale uważam, że trzeba wziąć wzrost cen pod uwagę.  

Po trzecie - lepiej pójść na kompromis w zakresie osobistych preferencji czy jakiś cech produktu niż nie mieć żadnego zapasu. Przecież łatwiej Wam bezie przygotować opał na ognisko nawet mając w ręku Meectools'a za kilka złotych niż mając w skarbonce odłożone 85% kwoty na wymarzony nóż zrobiony ręcznie. Tak, solidny nóż za kilkaset złotych, z bardzo dobrej stali, będzie na pewno lepszy niż marketówka z prostej stali węglowej. Ale ten tani nóż "w ręku" na pewno zdziała więcej niż ten idealny nóż który będzie jedynie "w planach". Podkreślam - rozmawiamy tutaj o sytuacji survivalowej, gdzie od estetyki czy preferencji będzie ważniejszy efekt działania - przeżycie. Oczywiście, nie warto brać pod uwagę tandetnych rozwiązań w których stal zrobiona jest z "plasteliny" i tylko "fajnie wyglądają" - zawsze będę przeciwnikiem wydawania choćby złotówki na takie atrapy. Ale jeśli już niewielkim kosztem można znacząco podnieść swój komfort przeżycia czy szanse przetrwania - to według mnie należy to zrobić. A jeśli szukacie właśnie takiego ekwipunku - działającego, niekoniecznie drogiego, ale zdecydowanie wartego swojej ceny - zapraszam do śledzenia mojego bloga, znajdziecie tam niejeden przykład takiego sprzętu.

Czytając moje posty jesteście na pewno świadomi tego, że warto być przygotowanym na różne sytuacje. Zazwyczaj jednak myślimy o sytuacjach wynikających z czynników zewnętrznych - pożar, awaria prądu czy brak wody. Ale analizując możliwe zdarzenia trzeba również brać pod uwagę awarie posiadanego sprzętu. Wtedy może się okazać, że sytuację uratuje zapasowy sprzęt, co prawda marketowej jakości i niekoniecznie wymarzonej marki, ale taki który działa i na który Was stać już dziś. Dlatego warto posiadać zapas sprzętu już dziś, aby zabezpieczyć sobie podstawy przetrwania, nie przejmując się kwestiami estetyki czy uznanej marki. Przecież podczas blackoutu nikt nie będzie pytał o markę latarki i ilość trybów świecenia - ważne, że będzie działać.

Mam nadzieję, że przekonałem Was do ciut innego spojrzenia na kwestię sprzętu. Niestety, czasy w których żyjemy skłaniają bardziej do zabezpieczania podstawowych potrzeb niż do przejmowania się estetyką. O ile przy bushcrafcie możemy jeszcze mówić o kwestiach hobby, o tyle survival coraz bardziej przenosi się ze strefy zainteresowań do strefy konieczności. Dlatego myślę, że warto trochę zmodyfikować swoje podejście z hobbystycznego na bardziej utylitarne i nastawione na efekt końcowy. Oczywiście cały czas życzę Wam, abyście nigdy nie musieli skorzystać z zapasowych elementów ekwipunku, ale lepiej być przygotowanym. Lepiej mieć trzy rzeczy niż dwie, lepiej mieć dwie rzeczy niż jedną. A tymczasem - do zobaczenia w lesie!                     

2 komentarze:

  1. hejo hejo, matma u mnie slaba ale w sytuacjach opisanych przez cie lepiej miec dwa faktycznie gdyby jedno nawalilo, aczkolwiek te 3 to juz troche duzo i nie ma gdzie tego trzymac gdyby cos, o tym tez trzeba niestety pomyslec. przygotowujac sie na rozne scenariusze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Anonimowy, dziękuję za komentarz. 3 to wcale nie tak dużo, tym bardziej, że nie muszą być to 3 takie same rzeczy. Jeśli np Twoim podstawowym nożem w lesie jest Mora - zapasem nr 1 może być wrzucony do plecaka Meectools. A zapasem numer 2 będzie np nóż składany który warto zawsze przy sobie nosić. Najwygodniej i najlepiej będzie Ci się w lesie pracowało Morą, ale w razie jej uszkodzenia/zgubienia - sięgniesz po zapas z plecaka, a w sytuacji awaryjnej (zniszczenia drugiego noża) dasz sobie radę nawet niewielkim składanym nożem - może nie tak szybko i nie tak łatwo jak podstawowym, ale zawsze. Również dublowanie źródła ognia nie jest kosztowne ani nie zajmuje miejsca. Krzesiwo, zapałki, jakaś zapalniczka w kieszeni - niby nic, a już masz 3 różne źródła ognia.
      Pozdrawiam
      Bushmot

      Usuń

Organizer 8 Fields molle black

Poszukując narzędzia do przenoszenia swojego edc natknąłem się na organizer firmy 8 fields. Ponieważ wcześniej nosiłem ze sobą rzeczy w kies...